Ponieważ towarzyscy sangwinicy za wszelką cenę unikają pracy, Ron zaczął rozmyślać nad planem ratującym go od szorowania pokładu. Następnego ranka podczas zbiórki wziął do ręki tarnik oraz długopis i stanął tuż obok sierżanta przydzielającego pracę. Gdy sierżant wyczytywał nazwiska i określał zadania: „dziesiątka do sprzątania ubikacji, ta dwudziestka do skrobania far* by”, Ron wyrażał swoje poparcie i coś notował. Kiedy już wszyci oprócz Rona zostali przydzieleni do jakiejś pracy, sierżant za? interesował się nim: „A co ty masz robić?” „Jestem odpowiedzialny za zorganizowanie pokazu talentów oznajmił zdecydowanym tonem. „Nie wiedziałem, że coś takiego było w planie” – odpowiedział zdumiony sierżant. j
„O, tak – upewnił go Ron. – Wieczór poprzedzający wejściem do portu wypełni porywające widowisko. Zorganizowanie takie>i go przedstawienia zajmie mi całą podróż. A na marginesie – wjijjj konał pan kawał dobrej roboty rozdzielając pracę, sierżancie. 0f| zobaczenia później”. Kończąc tymi słowami Ron odszedł, ab$ przez dwa długie tygodnie cieszyć się odpoczynkiem. Kiedy przeK chadzał się po pokładzie obserwując innych, zajętych na przyl zdrapywaniem farby, wypytywał ludzi o ich uzdolnienia. To dziwiające, że ludzie nie zdradzający na lądzie zdolności muzy nych, na morzu stają się całkiem niezłymi śpiewakami – i tak R ‘ sporządził listę wykonawców pokazu. Na kilka godzin przed stępem zebrał ich wszystkich, by ostatecznie dopiąć szczegóły nego humoru scenariusza. Tego wieczoru wszyscy się świe bawili. Nie znalazł się nikt, kto by podważył sens zadania, j wykonał Ron, a wesoły pokaz stał się punktem kulminacyj nudnej podróży. Kilka tygodni później Ron został uznany rząd za człowieka, który przyczynił się do podniesienia m żołnierzy, i otrzymał list pochwalny.
