Chcąc zaoszczędzić sobie — przynajmniej częściowo — pisania podań, stania w kolejce, wyrabiania protekcji, interweniowania, nerwowego oczekiwania na decyzję, itd. itd., petent wytrwale i konsekwentnie buduje grono oddanych sobie przyjaciół. Budując grono oddanych sobie przyjaciół, petent różnicuje ich na przyjaciół bliższych, czyli tzw. przyjaciół domu, z którymi spotyka się często, i przyjaciół dalszych, z którymi spotyka się tylko okazjonalnie. Budując grono oddanych sobie przyjaciół, petent postępuje w sposób elegancki taktowny. A więc nie wykorzystuje już pierwszej ich wizyty do wypicia z nimi bruderszaftu i zaproponowania im: „Bądźmy przyjaciółmi”, tylko odczekuje co najmniej trzy, cztery wizyty, aby dopiero za piątym razem w trakcie przyjacielskiej biesiady zaproponować spotkanie towarzystkie w szerszym gronie u siebie w domu, niedzielną wspólną plażę, wycieczkę na grzyby lub też wspólne odwiedzenie lokalu. Organizując takie spotkanie towarzyskie, petent z kolei zwraca uwagę na to, aby zaproszeni na nie przyjaciele dobrze się czuli w tym gronie, to znaczy, aby byli ludźmi mającymi sobie coś do powiedzenia, jednym słowem, aby ze spotkania takiego mogli wynieść tylko jak najmilsze wspomnienia. Mając to wszystko na uwadze, petent nie buduje grona przyjaciół w sposób żywiołowy, tylko po głębokim namyśle, uwzględniając interesy całej rodziny, eliminując z góry z tego grona ludzi niepotrzebnych przypadkowych.
