Był taki czas, kiedy myślałam, że Bóg powołał mnie do tego, abym spełniała funkcję urzędowego wypełniacza luk w życiu. Ponieważ zawsze miałam coś do powiedzenia i nie potrafiłam siedzieć cicho, chciałam szybko wskoczyć ze swoją opowieścią, kiedy tylko ktoś na moment zatrzymał się, aby zaczerpnąć powietrza. Nigdy nie uważałam, że komuś przerywam; myślałam raczej, że ratuję słuchaczy przed nudą. Byłam niby mały Holender, który trzymając palec w tamie usiłował uchronić całe miasto przed zatopieniem. Traktowałam każdą rozmowę jak wał ochronny, który nie mógł mieć w sobie żadnych dziur, a gdyby jakakolwiek się pojawiła, byłam gotowa błyskawicznie ją wypełnić, chroniąc całą grupę przed utonięciem w nudzie. Dla Freda taka oszalała na punkcie zapełniania dziur Florenc była zbyt zaborcza, więc usiłował mnie przekonać, że milczerii jest złotem i że raz na jakiś czas martwa cisza nie jest wcale zft Ignorowałam te prośby o umiar, dopóki nie zrozumiałam swojeg temperamentu i nie uświadomiłam sobie, że towarzyscy sangwi nicy czują się zmuszeni do zatykania wszelkich dziur w rozmówi« Kiedy zaczęłam gryźć się w język i na siłę zamykać usta, zauwa żyłam, że Fred odważył się mówić. Uwaga słuchaczy przeniósł się ze mnie na niego, a ja odkryłam, że i on ma coś mądrego d powiedzenia.
