Wyjście pierwsze niczego pozytywnie petentowi nie załatwia, natomiast jeśli otwarcie okna zostanie uznane za przyczynę przeziębienia się szefa, w związku z czym zacznie się dochodzenie, kto otworzył okno, wtedy petent nie tylko szybko będzie zidentyfikowany jako sprawca, ale jeszcze okaże się, że przez zniszczenie kartki pozbawił się alibi, które mogłoby go uratować. Wyjście drugie jest bardzo kuszące! Satysfakcjonując szefa, równocześnie petent daje mu namacalny, konkretny dowód swojej troski o kadry instytucji: jeśli w tak błahej sprawie kolega, który przysłał kartkę, niezdolny jest wykonać polecenia szefa, to cóż dopiero, jeśli sprawa jest poważna…? W tej sytuacji należy jednak wziąć pod uwagę jeszcze jedną ewentualność. Cóż się stanie, jeśli kolega, który przysłał kartkę, a którą petent chce odesłać z komentarzem, okaże się (o czym petent nie wie) pupilem szefa albo co najmniej jego szwagrem? Wyjście trzecie podpowiada więc petentowi następujące rozwiązanie: okna nie otwiera, udaje, że: kartki w ogóle nie otrzymał (jeśli zebranie jest liczne, zaś petent siedzi daleko od kolegi, który napisał kartkę) petent nie mógł odcyfrować, co na tej kartce kolega napisał (jeśli petent siedzi blisko kolegi na niewielkim zebraniu) petent potraktował kartkę kolegi jedynie jako aluzyjny dowcip. Wszystko to na wypadek, gdyby po zebraniu kolega zapytał petenta, dlaczego nie wypełnił prośby szefa, którą petentowi przekazał.
